Tak, tak, tak właśnie jest. Oszalałam, zwariowałam ze szczęścia, z ogromnej radości jaką sprawiła mi
Anstahe. Ale, ale, zacznę od początku. Niedawno po moich słowach zachwytu nad ubrankami na słoiczki Anstahe zaproponowała, że zrobi mi kilka takich, jeżeli tylko chcę. No chciałam, nawet bardzo. I dzisiaj dotarła do mnie przesyłka. Listonosz wręczył mi ogromną pakę, a ja ......... zbaraniałam !!! Postawiłam na stole i zastanawiałam się, otwierać, nie otwierać, aż w końcu moja córcia zarządziła, żeby natychmiast otworzyć. I to co było w środku, przeszło moje ludzkie pojęcie, jak to mówi mój Tomasz ;)
Nie będę dłużej opisywać procedury otwierania paczki i wyjmowania jej zawartości, ochów i achów, lepiej od razu pokażę, niech wszyscy zobaczą jakie dobroci w niej były, oto całość
a teraz szczegóły
Nie wiem w jakie słowa ubrać słowa podziękowania za te skarby, jak się odwdzięczyć by wyrazić moją radość. Na tę chwilę potrafię powiedzieć tylko zwykłe dziękuję Danusiu. Sprawiłaś, że uśmiechałam się sama do siebie. Jestem Twoim dłużnikiem.
Powiem Wam, że blogowy świat sprawia, że nawet szarobure listopadowe dni są pełne słońca, że wraca wiara w ludzką bezinteresowną dobroć, przekonałam się o tym po raz kolejny.