W 2010 roku była hiciorem, i ja też zapałałam chęcią jej posiadania. Zapisałam na dysku, no i już dwa lata później uszyłam :) No czyż nie jest to kosmiczne tempo ;) ale ja już tak mam, bo gdyby była dla kogoś, to usiadłabym do niej natentychmiast, a to miała być dla mnie, więc mogłam poczekać, przecież nigdzie mi się nie spieszy :) no i czekałam............. i uszyłam, hura !!!!!! ale nie dla siebie, dla mojej córci :) ja jeszcze poczekam, bo już mi się odechciało, bo trąba straszna ze mnie i nerwy zszarpałam przy szyciu tego drobiazgu. Nie to żebym nie potrafiła szyć, ale wybrałam za gruby materiał na podszewkę. Na szczęście wystarczyło mi cierpliwości by ją uszyć do końca, a tak niewiele brakowało żeby wyleciała przez okno razem z maszyną ;)
Lepiej późno niż wcale:) Szkoda maszyny… a kanapa bardzo ładna!!
OdpowiedzUsuńŚliczna kanapa. Ja jestem lepsza, znalazłam w ciucholandzie i sobie kupiłam, bo uszycie to nie dla mnie. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCudeńko, trzeba do szycia mieć cierpliwość oj trzeba to prawda,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHmmmm.... skąd ja to znam, pewnie też tak mam hihih, już drugi rok zabieram się za frywolitkę i jakoś jeszcze nie zaczęłam, no cóż widać jeszcze nie dojrzałam do niej ;)Joasiu kanapa cudna i ten kolor,wprost śliczota. Kochana, raczej nie wyrzucaj maszyny bo szkoda a czasem możesz mieć zamknięte okno,no i co wtedy ?jeszcze szybę będziesz musiałam wstawiać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i buziaczki zostawiam :)
Joasiu co tam kanapa, ja jestem pod wrażeniem poduszek to dopiero wyzwanie szyć takie miniatury...:)) pozdrawiam Voiola
OdpowiedzUsuńps. na początku pomyślałam,że uszyłaś kolejny, nowy pokrowiec na kanapę:)
przesłodki pokrowiec:)a te miniaturowe podusie - super
OdpowiedzUsuńNapisałam dwa komentarze ale obydwa mi znikły,teraz piszę krótko kanapa jest śliczna:))Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper to wygląda, a Ty w tym szyciu wielka jesteś!
OdpowiedzUsuńWażne że masz :) ślicznie wyszła
OdpowiedzUsuńŚliczny chustecznik Ci wyszedł a podusie na kanapce, to jak wisienki na torcie zwieńczające dzieło :) :) :) Super!
OdpowiedzUsuńSlicznie zrobilas ten chustecznik i przypomnialas mi o moim ktory zaczelam dawno temu i nie skonczony gdzies lezy.Pozdrawiam cieplutko :*
OdpowiedzUsuńDziekuje slicznie za odwiedzinki mojego bloga,bardzo sie ciesze jak ktos do mnie zaglada:)Twoje robotki sa sliczne,no a ta wersaleczka to REWELACJA! Ja tez mam gdzies juz pociete i naszykowane do uszycia,hmm...ale kiedy to bylo jak to pocielam??? Tak,tak u mnie tez musi nabrac mocy urzedowej,a szczegolnie jak ma byc cos dla mnie:)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzeglądam sobie w wolnym czasie Twój blog po kawałku. Świetna ta kanapa. A co do tempa ... powiem Ci są " lepsi ", moja mama skroiła pidżamę na starszego syna, a skończyła szyć na młodszego. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że różnica miedzy nimi to ...
OdpowiedzUsuń13 lat :)
Buźka
Ale kanapiszczeeeeeeeee ;). Super pomysł.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń